Kartka w kalendarzu,muzyka w radio,przeciskający się zdyszani mężczyźni przyduszający pod pachą wiązanki,listonosz,który łapie oddech na czerwonym świetle wszystko to bezdusznie przypomina,że nastał światowy dzień wzajemnego braterstwa... Dzień Świętego Walentego,albo inaczej lingwistycznie zwany Valentine's Day... Dzień,kiedy wszelaka płeć nagle sobie przypomina,że kochać się trzeba... A przecież tak naprawdę,nie potrzeba ustanowionego nakazu,aby wysłać sobie kartkę,tudzież zjeść razem wystawną kolację,nie potrzeba nakazu aby kupić bukiet kwiatów... Wczoraj z Najlepszą z Żon byłyśmy w sklepie po chleb powszedni i stojąc w kolejce do kasy obserwowałam skonsternowanego osobnika płci męskiej,który głowił się niczym na lekcji botaniki nad stoiskiem z bukietami... Miałam wrażenie ,że przyszło mu rozwiązać zagadkę Sfinksa co najmniej bo pot kroplami płynął,aż nawet klimatyzacja nie pomagała... Proponuję, więc oszczędzić sobie trudu i kochać się na co dzień... Lżej na duszy będzie i prz...