Fajny i bardzo dosadny felieton Magdaleny Środy o "Tęczowym raporcie" i tęczowych rodzinach. Warto przeczytać bo standardowo pani Środa nie owija niczego w bawełnę i wali z tak zwanej grubej rury. Tekst do przeczytania tu.
Ale znowu ci "geje". Wszedzie "geje", geje, geje... Albo "związek homo", albo "gejowski". We wszystkich przykładach - faceci. Już abstrahując od tego, że większość dzieciaków jest jednak wychowywana przez pary lesbijskie... Wiem, szczegół, ale wkurza. Cenię Środę, ale czasami mam wrażenie, że nie ogarnia tematu (vide pomysł z parytetami "dla osób homoseksualnych").
Czyli co ? Ludu lesbijski na barykady ? To zahacza już niestety nie tyle o temat świadomości jako takiej, a świadomość językową. Jak wiadomo "gay" w innych niż polski językach określa obie płcie. A że polszczyzna lubi zapożyczenia to mamy geja, a lesbijka jest jakby to ładnie określić "lost in translation" A co do pani Środy, to stara się kobitka.
No tak, ale Środa pisała to po polsku i jest świadoma istnienia lesbijek (etc.) :) To była drobna czepliwość z mojej strony, ale jednak to jest jakieś wpisanie się w konwencję "geja, geja, geja" - gdyby to nie było tak widoczne w pisaniu o osobach lgbt..., to bym nawet nie zwróciła uwagi. Ale - niestety - jest. Przecież wystarczyłoby, aby w jednym z przykładów były lesbijki. Co do "gay", to oczywiście jest z tym słowem problem, często widoczny w tłumaczeniach... Starać się Środa stara, ale zdarzało mi się przetrzeć oczy ze zdumienia, jak z tymi parytetami. Bo to przecież nie takie proste...
Stara się jak się stara, wychodzi jej jak wychodzi, czasem faktycznie przesadza. W momencie pisania o świadomości, zupełnie zapomniałam o pani Środzie i jej tekście. Fakt, faktem mogła by być bardziej "świadoma" :P
"Red nose day" to taka angielska Orkiestra Świątecznej Pomocy tylko na wesoło. Co roku czołowi angielscy komicy przygotowują skecze do udziału w których zapraszają inne znane z pierwszych stron gazet postacie. Do naszych ulubionych należą Corden ("Gavin and Stacy" tudzież "Lesbian vampire killers") oraz Williams i Lucas ("Little Britan", "Come fly with me"). Wyżej wymienionym panom poczucia humoru odmówić nie można. Poniżej kilka filmików, które rozśmieszą nawet najbardziej zatwardziałego sztywniaka.
Przedwczoraj z zapartym tchem śledziłam wydarzenia z Nowego Yorku gdzie wreszcie tysiące par lesbijskich i gejowskich mogło powiedzieć sobie wiążące prawnie "tak"... Tęczowe flagi, confetti, łzy wzruszenia i ulgi... Zdjęcia staruszek trzymających się za ręce… Niepewne, pełne niedowierzeń spojrzenia... Słowa, które od tak dawna chciało się wypowiedzieć... Wiem, że dla niektórych, to tylko formalność, tak zwany urzędowy papier... Ale czy to tylko papier? 10 lipca zeszłego roku wszystkie te uczucia, które zapewne towarzyszyły nowojorskim parom miałam okazję sama przeżyć, poczuć realnie i namacalnie... Poślubienie kobiety, którą kocham, której chcę być wierna i z którą chcę się zestarzeć było dla mnie transcendentalnym przeżyciem... Było samoistnym przekroczeniem siebie... Ale było też prostym ludzkim, niedowierzaniem... Bo to o czym marzyłam wreszcie się spełniło... Łzy szczęścia mieszały się ze łzami zdumienia... Patrząc na zdjęcia z Nowego Jorku, tylko przypomniało mi jak w
Ale znowu ci "geje". Wszedzie "geje", geje, geje... Albo "związek homo", albo "gejowski". We wszystkich przykładach - faceci. Już abstrahując od tego, że większość dzieciaków jest jednak wychowywana przez pary lesbijskie... Wiem, szczegół, ale wkurza. Cenię Środę, ale czasami mam wrażenie, że nie ogarnia tematu (vide pomysł z parytetami "dla osób homoseksualnych").
OdpowiedzUsuńCzyli co ? Ludu lesbijski na barykady ?
OdpowiedzUsuńTo zahacza już niestety nie tyle o temat świadomości jako takiej, a świadomość językową. Jak wiadomo "gay" w innych niż polski językach określa obie płcie. A że polszczyzna lubi zapożyczenia to mamy geja, a lesbijka jest jakby to ładnie określić "lost in translation"
A co do pani Środy, to stara się kobitka.
No tak, ale Środa pisała to po polsku i jest świadoma istnienia lesbijek (etc.) :) To była drobna czepliwość z mojej strony, ale jednak to jest jakieś wpisanie się w konwencję "geja, geja, geja" - gdyby to nie było tak widoczne w pisaniu o osobach lgbt..., to bym nawet nie zwróciła uwagi. Ale - niestety - jest. Przecież wystarczyłoby, aby w jednym z przykładów były lesbijki.
OdpowiedzUsuńCo do "gay", to oczywiście jest z tym słowem problem, często widoczny w tłumaczeniach...
Starać się Środa stara, ale zdarzało mi się przetrzeć oczy ze zdumienia, jak z tymi parytetami. Bo to przecież nie takie proste...
Stara się jak się stara, wychodzi jej jak wychodzi, czasem faktycznie przesadza.
OdpowiedzUsuńW momencie pisania o świadomości, zupełnie zapomniałam o pani Środzie i jej tekście. Fakt, faktem mogła by być bardziej "świadoma" :P