Posty

Wyświetlanie postów z luty, 2012

Nie ma to jak być upartym

Zadzwoniłam zapytać co z naszym łóżkiem. Wspomniałam już, że czekamy na nie od 6 tygodni ? Szczęka mi opadła jak pani oświadczyła iż nadal go nie sprowadzili i najwcześniej będzie za kolejne tygodni sześć. Opieprzyłam od góry do dołu. Zagroziłam rezygnacją z zakupu i zwrotem pieniędzy. Zaprosili mnie do sklepu. Zaproponowali zamianę obecnie zamówionego łóżka na inne bez żadnych dodatkowych kosztów. Więc z podwójnego przeszłyśmy na królewskie. Dodatkowo zamienili materac by pasował do łóżka. Materac będzie w przyszły poniedziałek, łóżko za dwa tygodnie. A jednak się dało...Byle dotrwać do poniedziałku....

Koszmar minionych nocy

Padam na pyska. Łóżko wygrało i skapitulowałam. Od tygodnia nie mogę spać. Zrywam się jeszcze przed świtem i wegetuję na sofie. Czytam, oglądam, czytam i nie mogę się doczekać kiedy przyjedzie nowe łóżko. Niby za trzy tygodnie...Chyba czas ściągnąć dmuchany materac ze strychu bo na Napoleona się nigdy nie pisałam i kilka godzin snu niestety mi nie wystarcza.

Niemoralna propozycja

Gdyby to pytanie padło pierwszego kwietnia to uznałabym to za niezły dowcip. Nie padło. Osoba je zadająca była jak najbardziej poważna. Zaproponowano mi dodatkową pracę (dla tych niezorientowanych, czasu mam w bród, zwłaszcza tego wolnego). Znajoma zapytała czy nie podjęłabym się tłumaczenia książki z języka tubylców na nasz ojczysty. Książka napisana została przez znajomych mojej znajomej i faktycznie gdybym czasu miała pod dostatkiem to zastanowiłabym się nad tym na poważnie. - Bo to bardzo ciekawa książka jest, no i zdobyłabyś doświadczenie, mogłabyś się tym kiedyś zająć na większą skalę - mówi ona. - No dobrze ale powiedz mi o czym ta książka ? - To małżeństwo jest, katolicy - zaczęła - bardzo mili ludzie. (Zapaliła się czerwona lampka w mojej głowie) -No tak ale o czym napisali ? (Głupia ja zadająca jeszcze głupsze retoryczne pytania) - O Kościele Katolickim, a dokładnie o podejściu Kościoła do instytucji małżeństwa - odparła ona. - ..................................

Deszcze niespokojne

Dziś będzie w klimacie tematu na który tubylcy dostają słowotoku. Pogoda. Wiedzieliście, że jest tyle samo odmian deszczu co dni w roku ? Też nie wiedziałam dopóki się tu nie osiedliłam. Dziś napotkałam na odmianę o numerze 47. Deszcz niezauważalny.  Wracając z pracy do domu przeprowadziłam nawet pogawędkę z wyżej wymienionym deszczem. Sam scharakteryzował by się tak : jestem deszczem upierdliwym.Niby mnie nie ma ale tak naprawdę jestem.  Im szybciej chcesz ode mnie uciec tym prędzej cię dopadnę. Nie pomoże ci parasolka, kurtka na gore-wind-water czy innym tex-ie. Nawet jeśli zdecydujesz się okręcić od góry do dołu folią spożywczą i tak znajdę sposób by się do ciebie dobrać. . Po pół godziny wędrówki w jakże doborowo-deszczowym towarzystwie dotarłam do domu tylko po to by rozpocząć proces osuszania. Dobrze, że centralne już działa.

Jak nie urok to ....

Przy obecnym stanie pogodowym czego pan/pani chciałaby najbardziej: a) Wyjechać na urlop w cieplejsze klimaty. b) Spędzić tydzień w Alpach. c) Zakopać się pod kołdrą i przezimować do wiosny. d) Mieć popsuty piec od centralnego. Tak drodzy Państwo nie mylicie się, zawsze marzyłyśmy o tym by przy takich temperaturach zamarzać we własnym domu bo piec stwierdził, że idzie na chorobowe. Majster klepka nawet nie próbował niczego kombinować bo to gaz w końcu, a lepiej być tylko bez pieca niż bez całego domu. Pomoc w drodze. Mam nadzieję, że do tego czasu nie zamarzniemy. Byle do wiosny.