Chciałam i mam...

...i gdyby ktoś pytał, wcale nie żałuję.







Tak wygląda tatuaż dnia trzeciego. Jeśli ktoś się się zastanawia nad sprawieniem sobie jednego to polecam. Pogłoski o bólu to faktycznie tylko pogłoski. Procesu tatuowania bólem nazwać nie można ani niczym bólopodobnym. Lekkie szczypanie, a i owszem ale zdecydowanie nie ból. Całość zajęła raptem dziesięć minut. Róbta jak chceta. Do odważnych świat należy :)

Komentarze

  1. /znowu wtrącę swoje 3 grosze, niedługo zostanę z stąd wywalony hehe :)/ bardzo mi się podoba tatuaż-estetyczny i oryginalny :>
    też się zastanawiałem czy by sobie czegoś małego nie skrobnąć, ale myślałem o miejscu do którego miałby dostęp tylko partner. Tylko nie wiem jak wygląda sprawa, aby nie zblaknął tatuaż, czy po jakimś czasie przypadkiem nie trzeba go odnawiać hmy..

    OdpowiedzUsuń
  2. Wtrącaj ile chcesz...
    Taki też miał być estetyczno-oryginalny. Skrobaj sobie póki możesz. A co do wyblaknięcia to ekspertem nie jestem, wiem, że będzie lekko "zamglony" po tym jak zarośnie nowym naskórkiem. Ale zanim bardzo wyblaknie to chyba musi minąć dużżoo czasu...Przynajmniej taką mam nadzieję :)

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Ladies like us

Tęcza nad Nowym Jorkiem