Nowy rok przyszedł, przeszedł i poszedł

Długo mnie tu nie było i długo by o tym pisać. Ostatnie kilka miesięcy minęło jak z bicza strzelił i muszę stwierdzić, że doba zdecydowanie powinna mieć więcej niż dwadzieścia cztery godziny. Zdecydowanie więcej by ogarnąć to co dzieje się obecnie w naszym małym stadku "dwa plus kot".
Kilka ostatnich miesięcy wyglądało pokrótce tak:

* Wybrałyśmy się na tygodniową "wyprawę krzyżową" do Polski. Po zaliczeniu atrakcji typu: wizytacja rodziny, teściów, znajomych potrzebowałyśmy kolejnego tygodnia urlopu już w domu na ziemi angielskiej. Niestety kolejnego tygodnia już nie było. A PKP czkało mi się tak przynajmniej do połowy grudnia.

*Dzień po powrocie z polskiej krucjaty powróciłyśmy do codziennego życia pracowniczego, które zmieniło się diametralnie. Po dość intensywnych trzech ostatnich latach obie z Panią Kane wspięłyśmy się o kilka szczebli wyżej i obie zmieniłyśmy pracę. Boże jak ja nie cierpię szpitali co mnie podkusiło żeby pracować w jednym.

*Dodatkowo Pani Kane rozpoczęła kolejne studia i cały wolny czas spędza na nauce. Teraz chyba żałuje, że jeszcze w połowie zeszłego roku powtarzała "Jakby to dobrze było wrócić na Uniwersytet". Do książek zatem Żono :)

* Nawiedziła nas rodzina z Polski. W cztery dni zrobiłyśmy 800 mil wzdłuż i wszerz kraju czyli Anglia w pigułce dla początkujących.

* Święta przyszły i poszły. Śniegu jak nie było tak nie ma - jestem rozczarowana.


* Postanowienia na Nowy Rok ? Lepiej późno niż wcale.
- Zakończyć negocjacje w pracy na temat powrotu na Uniwersytet mojej osoby (Pani Kane powie "przyganiał kocioł garnkowi")
- Wywieźć Panią Kane w ciepłe kraje.
- Standardowo więcej pisać co będzie jednoznaczne z postanowieniem "mniej pracować" :)

Czego sobie i wam życzę :)

Komentarze

Popularne posty z tego bloga