Posty

Wyświetlanie postów z styczeń, 2018

Meldunkowa

 Za każdym razem jak jestem w Polsce mam taka sado-masochistyczna potrzebę udania się do jakiegoś urzędu. Tym razem postanowiłam się wymeldować. Padło na urząd miasta. Instytucji tej nie odwiedziłam od ponad dekady wiec swe pierwsze kroki skierowałam ku informacji. Jak wiadomo urzędy bez względu na postfiks to gmaszyska, najczęściej wielopiętrowe i uskrzydlone. - Chciałam zapytać, gdzie znajdę dział meldunkowy - zaczęłam grzecznie - Pokój numer pięć - odpowiedziała interaktywna nawigacja informacyjna urzędu, nie odrywając oczu z 'Zżycia na gorąco'. Myślę sobie, może urzędu na kurs z Centromer Service nie stać czy coś. Draże dalej. - A pokój numer piec w która dokładnie stronę? Gdyby spojrzenie mogło zabić to by mnie musieli z tej marmurowej posadzki zeskrobywać. Przerwałam lekturę gazety. Ba, mojemu informatorowi chyba zrobiło się gorąco. Jak śmiem do urzędu przychodzić i nie wiedzieć, gdzie pokój numer piec. - W prawo, do końca kor...

Wsi spokojna, wsi wesoła...

Gdy mieszkałam w Warszawie nie wyobrażałam sobie życie gdzie indziej. To miasto pędzi swoim własnym tempem, a granice dnia i nocy zacierają się. Zawłaszcza gdy na życie zarabia się pisząc dla działu kulturalnego i służbowo „zalicza się” wszystkie możliwe imprezy po to by o nich pisać. Miasto tętniło życiem, a ja to tętno mogłam czuć we własnych skroniach. Przeprowadzka do średniej wielkości angielskiego miasta była małym szokiem dla systemu. Wszystko zaczęło się wydawać dużo wolniejsze. Miasto na noc zastygało, na palcach jednej ręki można zawsze policzyć niedobitków którzy wracają z całonocnych zakrapianych nasiadówek o poranku. Od czasu do czasu odwiedzając Manchester lub inne większe miasto zaczynałam „oddychać” w tym samym tempie co i ono. Każda wizyta była jak zastrzyk adrenaliny. Niczym podwójne espresso zaraz po przebudzeniu. Z wiekiem jednak pomimo coraz częstych wizyt, tłok, ludzie i wieczna pogoń zaczęła mi przeszkadzać. Nawet mieszkanie na przedmieściac...

POTUS & FLOTUS czyli dwa słowa o diecie

POTUS jest okazem zdrowia (prawie). Podejrzewałabym, że to FLOUS będzie w nieco lepszym stanie, pomimo podwyższonego poziomu kwasu kiełbasianego w organizmie, a tu taka niespodzianka.  Dieta Donalda gardzi warzywami, owocami i jakimikolwiek ćwiczeniami. I co ? Serducho zdrowe, nadwaga tylko lekka (niby), lekko podwyższony cholesterol (ten zły). Jak na kogoś kto wsuwa Big Maca na śniadanie, obiad i kolacje, co kilka godzin wrzuca na ruszt 'finger licking good' kuraka z KFC, zapijając to wszystko Pepsi (dietetyczna), nie jest źle.  Co robimy  źle ? Czas na zmianę diety czy może przez lata wciskali nam, że wszystko jest niezdrowe, a jedyna droga do zbawienia to kale i inne super foods ?  Ameryka jest wielka, jej lider jest wielki i jak wychodzi na to niezniszczalny.  Big Mac anyone ?

Czarna Dolores

Obraz
God be with you Dolores...

Trybik

Spotkałam znajoma sprzed lat. Zupełnie przypadkowo. Nie widziałyśmy się jakieś piętnaście lat.  Zapomniałam, że kiedykolwiek taka osoba istniała. Po wymienieniu uprzejmości, zapytała co robię i czy tak jak planowałam zajmuje się pisaniem. Zatkało mnie. Ona pamiętała o moich planach sprzed prawie dwóch dekad. Ja nie pamiętałam nawet jej imienia. Po tym spotkaniu zaczęłam myśleć nad tym co tak naprawdę się stało przez ostatnie kilka lat. Dlaczego pasje, plany i marzenia zeszły na dalszy plan? Jakim cudem staliśmy się trybikami w wielkiej maszynie. Odkąd to monotonny cykl 'praca-dom' to wszystko na co sobie możemy pozwolić. W trzydziestym trzecim roku swojego zżycia konformizm społeczny wywołuje u mnie odruch wymiotny. Chomik nie został stworzony do tego by spędzić cale zżycie w klatce i bezsensownie biegać w karuzeli. Biega, bo zapomniał kim tak naprawdę jest. Pieprze trybiki, karuzele i wymyślone narzucone normy. Zabieram się za to co sprawia, ze serce bi...