Posty

Wyświetlanie postów z kwiecień, 2011

Moja żona mnie zaraziła....

Literatura od zawsze była moim konikiem na którego w wolnym czasie wsiadałam i galopowałam w historie przeróżne ucząc się w międzyczasie warsztatu tworzenia słowa. Był tylko jeden rodzaj historii w których rejony się nie wybierałam wzdrygając się przed wizją krwi, gwałtów morderstw i zimnej kostnicy…Co tu dużo mówić wyobraźnię mam bardzo żywą…nawet martwe ciała tańczą swoje Dance Macabre … Tak więc jak Małżonkę poznałam…muszę to publicznie wyznać …zaraziła mnie…zaraziła mnie afektem nie tylko do siebie, ale i do kryminału… Spędzałam więc samotne chwile w towarzystwie Patrici Cornwell, tłukłam się pociągami wtedy jeszcze polskimi, w towarzystwie Donny Leon i obcowałam z samym Jeffery’m Deaverem… Choroba ta niestety nie jest uleczalna… Ostatnio bowiem znowuż łamiąc swoją wstrzemięźliwość pochłonęłam z obżarstwa intelektualnego Stephena Dobyns’a The Church of Dead Girls. Historia rozgrywa się w małym ospałym miasteczku którym nagle wstrząsa seria zaginięć nastolatek...

Woda dla...słoni...

Ostatnio znalazłszy wreszcie trochę czasu wolnego udało mi się skończyć czytanie książki Sary Gruen Water for the elephants. Dowiedziawszy o mającym niedługo wejść do kin filmie o tym samym tytule, wyznając zasadę,iż najpierw należy zaznajomić się ze słowem pisanym dopiero później obrazem postanowiłam książkę przeczytać. Gruen w sposób barwny i interesujący opisała życie trupy cyrkowej w której codzienność zostaje przypadkowo wrzucony prawie -absolwent szkoły weterynaryjnej,którego to rodzice giną w wypadku samochodowym nie pozostawiając mu żadnych środków życia. Cyrk,który odtąd staje się jego domem jest miejscem pełnym intrygujących postaci,ciekawych historii ale również miejscem w którym rządzą prymitywne prawa i rozgrywa się nieustanna walka o przetrwanie. Miłość,zazdrość,nienawiść i szaleństwo nakładają się na siebie wzajemnie i przecinają sobie drogę prowadząc do sprawnego zakończenia... Książkę przeczytałam z nieukrywanym zainteresowaniem... Film zobaczę w tym tygodniu... Porów...

Ladies like us

Obraz
"Red nose day" to taka angielska Orkiestra Świątecznej Pomocy tylko na wesoło. Co roku czołowi angielscy komicy przygotowują skecze do udziału w których zapraszają inne znane z pierwszych stron gazet postacie. Do naszych ulubionych należą Corden ("Gavin and Stacy" tudzież "Lesbian vampire killers") oraz Williams i Lucas ("Little Britan", "Come fly with me"). Wyżej wymienionym panom poczucia humoru odmówić nie można. Poniżej kilka filmików, które rozśmieszą nawet najbardziej zatwardziałego sztywniaka.

Telewizja szkodzi

Obraz
Takie programy z pewnością szkodzą homofobicznym konserwą. Wrzucam zajawkę. Reszta do obejrzenia tutaj .

Rodzinka z piekła rodem

Obraz
Wczoraj obejrzałyśmy z Panią Kane dokument zatytułowany "American most hated family in crisis". Był to drugi film dokumentalny Louisa Theroux o rodzinie Phelbsów i ich kościele. Pan Theroux odwiedził członków Baptystycznego Kościoła Westboro przed czterech laty i postanowił sprawić im kolejną wizytę. Cóż niezwykłego w tej jakże "przeciętnej" rodzince ? Oczywiście członkowie (wyznawcy/fanatycy/niepotrzebne skreślić) najbardziej nienawidzą ludzi ze środowiska LGBT. Chciałoby się powiedzieć "live and let die" ale oni nawet dla zmarłych szacunku nie posiadają i namiętnie pikietują pogrzeby. Za pikietowanie jednego wyrokiem sądu musieli zapłacić trzynaście amerykańskich baniek ale dla nich to jak wypad na większe zakupy. Nawiązując do samego tytułu nie wiem dlaczego rodzinka wypranych mózgów jest w kryzysie. Na załączonym obrazku widać, że mają się dobrze. Niby tracą członków, choć nowi ustawiają się w kolejce jak po świeże bułeczki. Warto obejrzeć. Miłego zate...